Lepiej być pesymistą czy optymistą? Oczywiście każdy odpowie, że lepiej być optymistą. Widzi się wtedy pozytywne aspekty życia, dzięki czemu życie jest piękniejsze. Czasami jednak można być nadmiernym optymistą, co niekoniecznie jest dobre. Ma to swoją nazwę – efekt Pollyanny, od imienia bohaterki książki ,,Pollyanna’’.

Efekt Pollyanny, inaczej syndrom lub reguła Pollyanny, odnosi się do ludzkiej skłonności skupiania się na pozytywach. Nazwa syndromu pochodzi od imienia bohaterki powieści o tytule „Pollyanna” Eleanor H. Porter.. Ojciec dziewczynki nauczył ją „zabawy w radość”, czyli szukania w każdym zdarzeniu, nawet najtrudniejszym, pozytywów. Od tamtej chwili Pollyanna potrafiła znaleźć radość nawet w najtrudniejszych chwilach.

Zasada ta została po raz pierwszy zidentyfikowana przez naukowców Matlina i Stanga w latach 70. XX wieku. Ich badania wykazały, że ludzie przywiązują większą wagę do pozytywów i często zakładają najlepsze, jeśli chodzi o podejmowanie decyzji bez wszystkich istotnych informacji.
Według Matlina i Stanga procesy poznawcze wybiórczo sprzyjają przetwarzaniu przyjemnych informacji, a nie nieprzyjemnych. Ta tendencja sprawia, że ​​jesteśmy bardziej optymistyczni, pozytywni i myślimy przyszłościowo, wszystkie cechy, które pomagają nam funkcjonować w naszym codziennym życiu, ułatwiają nasze interakcje z innymi ludźmi.

Chociaż tendencja do optymizmu i znajdowania pozytywnych efektów jest bez wątpienia pożądaną cechą – i taką, która zapewnia korzyści dla naszego zdrowia i dobrego samopoczucia – bycie „Pollyanną” nie jest uważane za coś dobrego. Efekt Pollyanny jest błędem poznawczym powodujący, że w naszej ocenie faktów i rzeczywistości nie jesteśmy obiektywni. Skupianie się każdorazowo jedynie na przyjemnych rzeczach, widzenie jedynie pozytywów oraz ignorowanie sytuacji problemowych, bagatelizowanie zagrożeń, nieumiejętność racjonalnej oceny sytuacji może powodować problemy w trzeźwej oceny sytuacji. Trafne podejmowanie decyzji wymaga zachowania odpowiedniej równowagi myślenia i oceny faktów, ani zbyt optymistycznego ani pesymistycznego. 

Oprócz skupiania się na ogólnie pozytywnych rzeczach, efekt Pollyanny wyjaśnia, że​​ znacznie częściej zapamiętujemy przyjemne i pozytywne wspomnienia. Mamy nawet tendencję do wspominania neutralnych wydarzeń jako bardziej pozytywnych niż były w rzeczywistości, co często daje nam „różowe okulary” o naszej przeszłości i podsyca naszą nostalgię za minionymi dniami.

Bardzo rzadko w życiu znajdujemy się w sytuacji, która jest w pełni dla nas korzystna i naznaczona jedynie pozytywnymi emocjami. Życie ma wiele odcieni szarości, rzadko co jest tylko białe albo czarne. Ciągłe pozytywne nastawienie odbiera możliwość racjonalnej oceny sytuacji, pozbawia wytypowania zagrożeń i przewidywania ryzyka ich wystąpienia. Ciągle poszukując jasnych punktów sytuacji, nie widzimy tych, które coraz bardziej nas obciążają i ciągną w dół.

Optymizm jest nam potrzebny w życiu. Ale równie potrzebny jest nam zdrowy rozsądek i pełen ogląd sytuacji. Tylko wtedy żyjemy naprawdę „tu i teraz”. Jak w przypadku większości rzeczy w życiu, najlepszym punktem jest zdrowa równowaga między pozytywnością i optymizmem, a także realizmem.